6 Grudnia 2011 ukazało się opublikowane przez Wydawnictwo DreamLandPress
Pan pozna Panią
... Pana
Wydawnictwo DreamLandPress
ISBN 978-1-908780-00-3
format PDF, 79str.
Cena 10.99 zł
Wspaniała historia z nutką humoru, opowiadająca o zdesperowanym mężczyźnie, głodnym miłości, towarzystwa i związku.
Można być pełnym sukcesów zawodowych, przystojnym, wykształconym człowiekiem, ale przychodzi w życiu taki moment, kiedy samotność krzyczy na ciebie ze wszystkich stron i jedyne czego się pragnie to być dla kogoś istotnym.
Joshua Moor ma dodatkowo problem. Jest księgowym. Jego niechęć do kręcenia, owijania w bawełnę i kombinowania, nie ułatwia mu nawiązywania znajomości z wymagającymi atencji kobietami. Jego randki kończą się dla niego źle, po mimo jego usilnych starań. Najwyraźniej nie wystarczy pragnąć kogoś kochać, troszczyć się i spełnić najskrytsze marzenia. Trzeba to jeszcze udowodnić
w zawoalowany, pełen niuansów sposób.
Nie może już się dłużej oszukiwać - potrzebuje pomocy - choć to, nie może skończyć się dobrze.
Jego wspaniała, uwielbiana przez niego przyjaciółka Emily, to mała, ekscentryczna cholera
z pociągiem do wtrącania się i mieszania. Im bardziej, tym lepiej.
Z niebezpiecznym błyskiem w oku, wmanewrowuje swojego kolejnego przyjaciela Shonna w pomaganie.
To cyniczny autor romansów M/M. Przystojny, inteligentny i pewny siebie. Na swatkę nie tylko się nie nadaje, ale nawet nie jest skłonny do pomocy. Z Em jednak się nie dyskutuje, a przynajmniej nie jeśli ma się choć trochę instynktu samozachowawczego.
Shonn ma mnóstwo fanek, przyjaciółek i znajomych - więc nie ma wyboru, musi pomóc.
I może nawet by coś z tego wyszło, gdyby nie maleńki problem...
Shonn chciałby być właśnie tą osobą, która by kochała i otaczała troską Josha. Zwyczajnie uważa że dla tego wspaniałego mężczyzny, najlepiej nadaje się on. Już on by wiedział, jak traktować prawdziwego mężczyznę, jakim jest Josh...
Szczerość stawia nas przed lustrem i zmusza do spojrzenia na samego siebie, nowymi oczyma. To co możemy dostrzec, bywa czasem nie tym czego się spodziewamy.
FRAGMENT:
" (...)
– Więc… zakładam, że czytałeś moje opowiadanie? – zapytał niewinnie Shonn,
starając się pokryć zmieszanie, wywołane intensywnością własnych emocji. Musiał
się bardziej pilnować i to zanim zrobi coś głupiego. Joshua potrząsnął głową
gwałtownie.
– Nie, nie jestem dość pijany, aby o tym opowiadać. Zlituj się. Proszę? –
Zrobił swoje najlepsze puppy–oczy na niego. Shonn parsknął śmiechem, bo
zwyczajnie nie mógł mu się oprzeć. Poklepał go uspokajająco po ramieniu. Efekt
chyba był jednak przeciwny od zamierzonego, bo Josh rozbłysnął pięknym
odcieniem czerwieni. Shonn zignorował to, pijąc z własnego kieliszka. Jeśli miał
spędzić z nim więcej czasu, to musiał się znieczulić.
– Pogadajmy więc… może o ustawieniu twoich kolejnych randek? – Josh
skrzywił się komicznie na jego pytanie.
– Nie, na to też nie jestem dość pijany.
– Chyba się nie poddajesz tak łatwo? – Shonn stłumił uśmiech radości.
Przecież, do cholery, tak naprawdę nie miał z czego się cieszyć.
– Nie, ale wyczerpały mi się pomysły. Restauracja odpada. Nie mogę
prowadzić żadnej inteligentnej rozmowy i zazwyczaj nawet nie pamiętam, co
jem. A płacę za to! – wymamrotał ponuro, zastanawiając się w duszy, czy kolejny
kieliszek to już za szybko, czy nie dość szybko. – Kino odpada, bo tam wcale
nie miałbym okazji poznać kandydatki na przyszłą, szczęśliwą żonę
księgowego.
Shonn wybuchnął śmiechem, a Josh obrzucił go drętwym spojrzeniem.
– Hej, hej… wymsknęło mi się. Przyrzekam. – Szybko niósł dłonie w
geście poddania. – Może jakiś klub? Tańce, kilka drinków dla rozluźnienia
atmosfery?
– Phi! Żaden porządny klub nie wpuści mnie w swoje gościnne podwoje. –
Josh komicznie potrząsnął głową. – Nikt dobrowolnie nie zgodzi się na
ofiary w ludziach. – Znów potrząsnął głową, co – nawiasem mówiąc – okazało się nie
najlepszym pomysłem. – Ja i parkiet to dwie sprzeczności. Jeśli na
serio chciałbym sobie narobić wstydu, to wystarczy wpuścić mnie na parkiet.
Shonn szczerze wątpił, żeby ten mężczyzna kiedykolwiek mógł sobie narobić
tak naprawdę wstydu, ale zachował swoją opinię dla siebie.
– Są wolne kawałki…
– Owszem, ale to nadal nie zmienia faktu, że nie mam słuchu muzycznego i rytm
jest dla mnie pojęciem abstrakcyjnym – wyznał Josh z krzywym uśmieszkiem,
wyglądając jak niegrzeczny chłopiec i Shonn musiał brutalnie zdusić
potrzebę pocałowania go.
– Nie przesadzaj, nie może być tak źle.
Mina Josha świadczyła o tym, że i owszem – może. Shonn nie mógł, po
prostu nie dał rady oprzeć się pokusie.
– Chodź, nauczę cię tańczyć.
– Co?
– Pamiętasz, co powiedziała Em? Że mam ci pomóc… skutecznie.
Josh sceptycznie spojrzał na niższego mężczyznę i błagał swoje serce,
żeby zwolniło szaleńczy rytm. Nie będzie w stanie słyszeć muzyki ponad
tętnem krwi we własnych uszach.
Shonn nastawił coś, co było tylko o ton szybsze niż przytulaniec i Josh
modlił się, aby jego spocone dłonie nie przykleiły się do pięknej koszuli Shonna,
kiedy już znajdą się na jego ciele. Shonn stanął w wolnym miejscu obok drzwi na
taras i czekał, aż Josh się zdecyduje przyjść do niego lub zwiać.
Przyszedł…
– Hmm… może zrobimy tak, skoro masz trudność z rytmem to… – Shonn
myślał szybko. Niemal spodziewał się, że Josh ucieknie. A teraz stał i patrzył
na niego wyczekująco. – Stań prosto i zamknij oczy.
Josh westchnął z ulgą. Był wdzięczny, że nie jest zmuszony utrzymywać
kontaktu wzrokowego z Shonnem. Nie miał pojęcia, co jego spojrzenie mogłoby
wyjawiać.
– Okej, teraz stanę za tobą i postaram się nadać naszym ciałom
rytm. Ty masz słuchać muzyki i spróbować wyłapać synchronizację
między naszym ruchem a rytmem muzyki. Dobrze?
– Tak, choć nie mam pojęcia, czy to się uda… – Josh spiął się w
oczekiwaniu, a i tak podskoczył, kiedy poczuł zgrabne dłonie na biodrach.
Shonn był niższy i szczuplejszy. Jego oddech parzył skórę na karku Josha.
– Spokojnie. Chyba się nie denerwujesz?
– Nie, nie denerwuję się – odparł Josh nonszalancko. – Czym?
Mężczyzna za jego plecami zachichotał lekko i wprowadził ich ciała w
lekki ruch. Z boku na bok, ale w konkretnym tempie. Josh starał się z całych
sił, aby usłyszeć to tempo w piosence, która leciała, i nie dawał rady.
Sporym utrudnieniem był fakt, że bardziej koncentrował się na Shonnie stojącym
za nim, niż na samych dźwiękach płynących z jego wypasionego sprzętu.
– Okej, o czym myślisz, Josh? Bo z całą pewnością nie o tańcu. – Shonn
stanął dość gwałtownie i Josh spojrzał na niego przez ramię. Jego
twarz dosłownie zapłonęła.
– Mówiłem ci, że jestem kiepski, eee… wróć… tragiczny, jeśli chodzi o
taniec.
– Dobrze, spróbujemy jeszcze raz. Postaraj się przynajmniej zwrócić uwagę
na to, jak ja się ruszam.
– Obiecuję… – przyrzekł Josh solennie i Shonnowi, i sobie w
duszy.
Nie było łatwiej nawet trochę. Ciepło promieniujące z ciała Shonna
rozpraszało go. Każda scenka, którą przeczytał w książce, stała mu jak żywa
przed oczyma. Tylko bohaterowie się zmieniali. Jego żołądek się napiął i Josh
czuł w gardle każdy kieliszek, jaki dziś wypił.
Shonn westchnął sfrustrowany i przysunął się nawet bliżej, niemal
naklejając na jego plecy. Rękoma objął go w pasie i całym ciałem poprowadził
w takt muzyki. W pewnym momencie zaczął nucić i kolana Josha niemal się
ugięły. Zawsze miał słabość do męskiego głosu niektórych piosenkarzy – do głosu
niektórych piosenkarek też, jak się pocieszał w duszy. Męski głos jednak
zawsze sprawiał, że włoski jeżyły mu się na karku. Dreszcz spływał mu
po torsie i praktycznie odczuwał mrowienie w sutkach. Wolał nie
zastanawiać się nad tą reakcją, a doszedł do wniosku, że to było zbyt krępujące,
aby o to kogoś zapytać. Uznał więc, że najlepiej będzie przyjąć, iż każdy tak
reaguje.
Teraz jednak głos Shonna wpadał mu wprost w najdalsze zakamarki umysłu.
Już nie miał trudu, by skoncentrować się na tonie, rytmie czy dźwięku. Czuł,
jak muzyka przepływa przez niego falami wraz z seksownym
głosem Shonna i dreszczem. Rozluźnił się, choć tak naprawdę był spięty wewnętrznie.
Pozwolił się prowadzić, choć tak naprawdę chciał narzucić swój rytm. Nie mógł
niemal pojąć, co się z nim działo? Emocjonalne porywy były mu tak obce, że
nawet nie wiedział, czy potrafiłby jeden rozpoznać, gdyby mu się przytrafił. A
przynajmniej do tej pory…
Kiedy piosenka nagle się skończyła, poczuł się jak wyrwany z transu i jakby
zagubiony. Shonn ze zbyt pogodnym, lekkim uśmiechem jak na jego gust, stanął
przed nim i wyszczerzył zęby.
– Widzisz, nie takie trudne. Jak już zaczynasz słuchać muzyki,
automatycznie znajdujesz rytm. – Nie sprostował słów Shonna, bo uznał, że
to by nie było mądre przyznawać, iż to Shonn i jego głos nadawał rytm jego
ciału. To by tylko wprowadziło jeszcze więcej zakłopotania między nich.
– Taaak. Może, jeśli się odpowiednio znieczulę przed każdą randką, to dam
radę nikogo nie pozabijać w tańcu.
Ruszył do ich nadal stojących kieliszków. Shonn poczekał, bo chciał się
przekonać czy wróci na lekcję tańca, czy zrejteruje.
Wrócił.
Minę miał zdeterminowaną. Shonn czuł, że będzie musiał oczyścić atmosferę
między nimi, ale nie chciał psuć ich wspólnego wieczoru. Być może jedynego…
– Może coś szybszego? – Pilotem zmienił muzykę na trochę szybszą i Josh
odetchnął z ulgą. Piosenka nie była już tak wolna jak poprzednia, ale też
nie dość szybka, aby zabił się o własne nogi.
– Przyjmij moje najszczersze przeprosiny z góry. – Josh zastrzegł się z krzywym
uśmieszkiem. Tequila działała bardzo dobrze. Jak znieczulenie jego systemów
nerwowych.
– Za co?
– Za to, że niemal na pewno cię podepczę i prawie na pewno choć raz kopnę.
Shonn roześmiał się i dzięki temu atmosfera między nimi zelżała.
Stanął przed nim i położył sobie dłonie Josha na własnych szczuplutkich
biodrach. Josh zacisnął palce na próbę. Na szczęście Shonn nie wydawał się tak
delikatny jak kobieta. Nawet przy jego smukłej sylwetce Josh potrafił wyczuć
jego siłę.
– Nie ma tak naprawdę skomplikowanych kroków do zapamiętania. To raczej jak
sekwencja tych samych ruchów w różnych kierunkach. – Shonn starał się wrócić do
zadania, usilnie wywalając Josha, jego zapach i jego dotyk z głowy.
Wykonał kilka razy odpowiednie kroki i Josh skinął głową, że pojął. –
Kiedy już zapamiętasz kolejność, w jakiej się poruszasz, to powinieneś się
skoncentrować na muzyce. To niestety istotne, żeby poprowadzić kobietę w
odpowiedni takt – dodał z uśmiechem, a Josh jęknął załamany.
– W tym problem, że mnie się zawsze na serio wydaje, że się poruszam…
Shonn zachichotał i położył mu dłonie na ramionach, zachowując
niewielką odległość między ich ciałami. Wystarczająco jednak blisko, aby mógł
poczuć jego zapach i ciepło.
– To faktycznie może być problem. Spróbuj liczenia w głowie taktu. Praktycznie
wszystko można wyliczyć. – Mrugnął na Josha okiem. – Weź to na spokojnie i lekko,
a przede wszystkim spróbuj wyczuć partnerkę. Kobiety mają niemal naturalne
wyczucie rytmu, coś jak pierwotny instynkt. Jak w przypadku promocji i braku
poczucia kierunku.
– To by się zgadzało – Josh odparł ze śmiechem, uważnie spoglądając na
swing w biodrach Shonna. Bardzo fajnych biodrach. Smukłych i wąskich.
Opiętych nieprzyzwoicie ciasnymi, czarnymi spodniami. Josh otrząsnął
się mentalnie i spróbował skupiać. – Nie byłoby prościej, gdybym poprosił
ją szczerze, żeby narzuciła rytm? Zaoszczędziłoby to nam obojga upokorzenia na
parkiecie – zapytał z nadzieją, nadal patrząc na stopy i biodra
Shonna. Nie wiedział, na czym ma się skoncentrować. Mężczyzna parsknął śmiechem
i palnął go w ramię.
– Nadal się nie nauczyłeś, że to nie jest najmądrzejsze? To jak uwodzenie
na zimno. Nie da się zrobić bez ognia namiętności.
Josh skrzywił się ironicznie, potrząsając głową z smutkiem.
– W mojej głowie to zawsze brzmi całkiem inaczej, a już przynajmniej
bardziej racjonalnie.
– No cóż, nie możesz starać się uwieść kobiety i jednocześnie
załatwić tego na skróty. Ciach–mach i do biznesu. – Shonn ponownie
narzucił im rytm, kiedy Josh nieświadomie stanął, patrząc na niego. Znaleźć się
pod uważnym spojrzeniem tych czekoladowych oczu było jak tortura. – Musisz to
niestety zrobić, jak tradycja nakazuje. Owinąć w obietnice, których nie masz zamiaru
spełnić. Wyeksponować cechy charakteru, których nie posiadasz. Szeptać urocze
bzdury do jej ucha i sugerować nierealne eskapady miłosne, na których temat
nie masz pojęcia.
– Właściwie ty chcesz mnie utwierdzić w moich przekonaniach czy jak?
Bo to, co mówisz, sprawia tylko, że jeszcze bardziej mam ochotę stanąć i zaprzeć
się we własnych opiniach. – Josh znów stanął i zatrzymał Shonna mocnym
uściskiem na jego biodrach. – Ja nie rozumiem, dlaczego proste stwierdzenie: pragnę
cię, chcę spędzić z tobą życie, zabrać do łóżka i nieba przychylić…
Spełnić wszystkie pragnienia i wypełnić wszystkie marzenia... Otoczyć cię
troską i opieką… Pokazać, jak bardzo cię pragnę i jaką namiętność we
mnie budzisz…. eee… nie działa? – Zakończył nerwowo, zaczerwieniony. Shonn
patrzył na niego z szeroko rozwartymi oczyma.
– Na mnie działa – palnął.
A Josh stanął jak wryty. Shonn zaczerwieniony wyrwał się z jego uścisku, ruszył
do barku i wypił dwa strzały tequili pod rząd. Stojąc odwrócony
plecami wymamrotał, w duchu niemal się modląc, aby Josh go nie usłyszał:
– Daj mi szansę i się przekonaj…
– Co?
Kurczę, jednak usłyszał.
Shonn stanął z rękami zaplecionymi na piesi w
defensywnej pozie, zwracając się do Josha:
– Wiem, że przeczytałeś moje książki. Wiem, że wywarły na tobie wrażenie,
bo twoje zachowanie się zmieniło. Widzę, jak stałeś się ostrożny i zapobiegawczy
w słowach, czynach czy choćby reakcjach. Nie możesz wywalić ich z głowy
i słusznie, bo tak były napisane. Żeby zmuszać ludzi do myślenia, że
każda opcja jest w życiu właściwa. Że tak naprawdę nie musimy wybierać, bo po co
się dobrowolnie ograniczać? Nie lepiej zaczekać i przekonać się, kto zwróci naszą
uwagę? Kogo polubimy? Kto wyda nam się interesujący i atrakcyjny? Kogo
pokochamy, bo jest wspaniałym człowiekiem? Nie starając się wcisnąć naszych
potrzeb w jakieś odpowiednie ramki i szufladki? W kategorie mówiące
nam odgórnie, kto, komu i dlaczego?
– Shonn… – zaczął Josh, ale tak naprawdę nie wiedział, co powiedzieć.
– Wiesz, czemu zazwyczaj jestem taki cyniczny? – Shonn podszedł do
niego wolno. Josh nawet nie drgnął. – Bo ludzie się żalą, że faceci to
świnie. Że nie mają żadnych zasad. Że nie ma wiernych, uczciwych i kochających.
Że wszystko by dali, żeby z kimś godnym zaufania się związać. – Wskazał na
siebie ze złością. – Jestem! A nikt mnie nie widzi. Nikt mi nie wierzy,
kiedy chcę kogoś obdarzyć prawdziwym uczuciem. Z góry każdy woli zakładać
najgorsze intencje. To ich wówczas zwalnia z kontrolowania własnego
zachowania i postępowania. Ty szukasz kogoś, kto wypełni pustkę
w twoim życiu. Ideału, który cię obdarzy uczuciem. Który zaakceptuje twój
charakter. Twoją potrzebę uczciwego stawiania sprawy. Otwartości i brania
spraw takimi, jakimi są bez bezsensownego owijania wszystkiego w
pozory i niuanse. – Znów wskazał palcem na siebie, ale tym razem jakby
jakoś żałośnie. – Jestem. Tylko ty mnie nie widzisz. Zgadzam się z wszystkim,
co mówisz, podziwiam twoją pracę i rozumiem doskonale, skąd płyną twoje
zachowania i przekonania. Podobasz mi się tak bardzo, że
lizałbym cię jak lizaka od stóp do głów, gdybyś mi tylko pozwolił. Ty po
prostu nie bierzesz mnie pod uwagę, bo nie posiadam macicy.
– To nie jest takie proste… – Josh wtrącił z desperacją.
– Nie? Więc co? Chcę szczerze zaproponować ci wszystko to, czego
pragniesz. Czy fakt, iż świadomie wybieram być kulturalny, dobry, uczynny i troskliwy
czyni mnie wyrachowanym?
– Nie, oczywiście, że nie. – Josh potrząsnął głową zaskoczony i całkowicie
wytrącony z równowagi. Nie wiedział, jak ma się ustosunkować do wyznania
Shonna. Nie podejrzewałby nigdy w życiu nawet przez chwilę, że może wzbudzić
jego zainteresowanie. Jakieś uczucia… – Daj mi moment, abym pozbierał
myśli.
– Nie wiem, jaki ma to sens? – Shonn odwrócił się plecami i nalał
sobie kolejny kieliszek drżącymi dłońmi. Dlaczego zrobił coś tak
idiotycznego? Joshua pewnie myśli, że jest jakimś świrem. Mężczyzna stanął przy
jego boku i nalał sobie też. Nie mówił nic ani nie patrzył na niego.
Shonn czuł, że jego serce próbuje wyrwać się na wolność. Dlaczego on zawsze
leciał na niewłaściwych facetów?
– Shonn, ja…
– Tak?
– Nie wiem. Nie wiem nic. Ani co myśleć, ani jak się zachować,
aby nie zniszczyć wszystkiego między nami. – Josh w końcu spojrzał na niego
zdezorientowany i smutny. Shonn znów kopał się za własną głupotę. Co on
sobie do cholery wyobrażał?
– Jesteś zwolennikiem mówienia wprost, więc tak zrobiłem. Jak mogłeś się
przekonać, to wprawia człowieka w konfuzję, choć mogłoby się zdawać, że
przesłanie jest jasne. – Shonn ruszył po kurtkę Josha rzuconą na oparcie
kanapy. – Myślałem sobie, że może mógłbym cię przekonać, iż razem naprawdę
byłoby nam dobrze. Ale uświadomiłem sobie, że nie mam do tego prawa. Nie mogę zaszczepiać
ci w głowie sugestii, licząc, że się nimi pokierujesz. Co innego, gdybyś
sam doszedł do wniosku, że chcesz spróbować. – Podał stojącemu w oszołomieniu
mężczyźnie jego kurtkę i lekko skierował do drzwi. – Właściwie nawet źle
to ująłem. Nie chciałbym i najprawdopodobniej nie przeżyłbym, gdybym był
twoim eksperymentem. Tylko prawdziwe
uczucia mogłyby nas związać, a tego się nie da wyhodować. Życzyć sobie, żeby
się stały. Bez względu na to,
jak romantyczną mam duszę, nawet ja nie potrafię sobie wmówić miłości.
– Shonn…
– Przepraszam, że cię postawiłem w takiej sytuacji, ale nie mogę ci pomóc
w znalezieniu drugiej połówki. Zwyczajnie uważam, że ja byłbym dla ciebie
najlepszy… – Shonn szybkim, płynnym ruchem wspiął się lekko na palce i musnął
usta Josha własnymi. Potem zatrzasnął drzwi praktycznie na twarzy zszokowanego
przyjaciela.
Klnąc długo, płynnie i fantazyjnie, Shonn stał z czołem opartym o
chłodne drzwi. Miał ochotę płakać. W głowie wyobrażał sobie tysiące scenariuszy
tego, co mógł powiedzieć lub zrobić inaczej. Ale na dnie serca wiedział, że już
niewiele dłużej dałby radę utrzymywać fasadę przyjaźni i koleżeństwa
w obecności Josha. Chciał czegoś więcej. Chciał go uszczęśliwić, ale tego
się nie da zrobić na siłę. Jakby to nie wydawało się absurdalne – czasem nie
wystarczy kochać… trzeba jeszcze mieć kogo. I w dobie niekończącego się
zapotrzebowania na uczucia i deficyt szczęścia, to nadal nie było dość…"
Zapraszam :)
Aby zakupić tego ebooka wystarczy PayPal.
Wyślij płatność na adres email z tytułem ebooka i kwotą do zapłaty, a książka zostanie przesłana bezpośrednio na email, tego samego dnia.
anishyadevlingel.books@gmail.com
Cena 10.99 zł
Co racja, to racja...
OdpowiedzUsuńNasze oczekiwania niemal nigdy nie pokrywają się z otaczającym nas światem i jego realiami. Na nasze szczęście, nie zawsze nowa rzeczywistość jest gorsza od przewidywań czy naszych wyobrażeń :) Czasem wystarczy ją po prostu zaakceptować i szczęśliwie żyć dalej, dlatego... O, nie zdradzę zbyt wiele o książce ;)
Powiem tylko, iż naprawdę warto po nią sięgnąć. Z pewnością nie jest jednym z wielu Harlequin'ów, które czasem bokiem nam wychodzą ;) Sama autorka również jest wspaniałą osobą, co moim zdaniem wpływa tylko na plus całości :)
Kochana, życzę Ci duuuużo weny, żeby więcej Twoich opowiadań mogło wpaść w ręce innych ;)
Przeczytałam i jestem zachwycona <3 Po prostu świetnie piszesz. Podobają mi się strasznie postacie i sposób w jakie je opisujesz jest tak realistyczny że mam wrażenie że to prawdziwi ludzie a nie wymyśleni bohaterowie.
OdpowiedzUsuńEm.....taką przyjaciółkę to ze świecą szukać bo pomimo tego wszystkiego co robiła widać, że uwielbia ich i życzyła im jak najlepiej ;) Josh'a (nie wiem czy dobrze odmieniam) uwielbiam za jego charakter. Ciężko spotkać takiego mężczyznę. I mówiąc prawdę w głębi duszy chyba każdy/a takiego szuka. A Shonny jest pomimo swojego cynizmu słodki, że aż mam ochotę go przytulić. Po prostu cudowna z nich para i zawsze z chęcią przeczytałam bym o nich drugie tyle ;) Pytanko.......Josh dostał od Shonna książki do przeczytania . Jedną z nich jest twój wcześniejszy ebook a ta druga to wymyślony tytuł czy można gdzieś je przeczytać ??
Renata
Hej,
OdpowiedzUsuńpo pierwsze bardzo się cieszę, że moje książki ci się podobają i serdecznie dziękuję za recenzję.
I tak drugi tytuł "Mówisz i masz" to moje opowiadanie, ale jeszcze nie jest dostępne. Ze względu na to, że "Zagubiony pamiętnik" tak nagle wyskoczył ni z tego, ni z owego - publikacja "Mówisz i masz" trochę się odsunie ;)
PS. "Mówisz i masz" to manage (M/M/M) ;P
*Ménage :D
OdpowiedzUsuńkurcze XD niue mam jak kupić bo jestem spłukana a do tego niepełnoletnia XD mam 17 lat ;P ale fragment zajefajny :)
OdpowiedzUsuńKomediowo romantycznie, tak mogę określić ten tekst. Autorka opowiadania stworzyła świetne postacie, a sam utwór jest wart przeczytania i zagłębienia się w niego. Ciepła romantyczna historia porywa od pierwszej strony do ostatniej. Jak złapie w swoje sidła to nie wypuści, choćby się waliło i paliło. :D
OdpowiedzUsuńPojawia się mężczyzna poszukujący kobiety z którą chciałby być, przyszłej żony, kochanki kogoś kto wypełni pustkę w jego życiu, zaakceptuje go. I pojawia się mężczyzna, który ma wszystkie te cechy jakich on szuka. Czy, ten pierwszy, będzie w stanie, nie patrząc na innych ludzi, ich opinie o związkach homoseksualnych, dać sobie szansę na coś prawdziwego i pięknego? Do tego pokonując w sobie pewne bariery co do płci. Przecież zawsze pragnął kobiety, a może mu się tylko wydawało. Josh jest ciepłym, nieśmiałym i fajnym facetem zasługującym na kogoś kto da mu szczęście. Natomiast Shonn ujął mnie swoją osobowością. Ma coś w sobie co mnie do niego przyciąga. Młody pisarz jest spragniony czułości, miłości i szczęścia. Staje na drodze księgowego i co z tego wyniknie?
Emily to wspaniała, mała kobietka, która potrafi wziąć w swoje ręce życie swoich przyjaciół. Jej postać wywołuje uśmiech na mojej twarzy i wiernie jej kibicowałam w tym co robiła.
Kochasz romantyczne historie czy nie, to warto przeczytać „Pan pozna Panią/ ...Pana” do czego bardzo zachęcam. :D
Hej, po pierwsze bardzo się cieszę, że dostałaś w końcu swoje ebooki! Po drugie z niecierpliwością czekałam na twoją recenzję. Jestem zachwycona, że ci się podobało i że mnie polecasz. Masz moją dozgonną wdzięczność. Może dzięki twoim słowom, kolejne osoby dadzą szansę moim pracom.
UsuńPozdrawiam cię serdecznie :*
Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać tak wspaniały tekst. Twoich bohaterów nie da się nie lubić. Zwłaszcza kobiet, które w nich występują. Em była wspaniała. Zwłaszcza kiedy knuła swoje "intrygi" :D
OdpowiedzUsuńChłopcy od samego początku byli słodcy. Na początku Josh wydawał się taki biedny z tym swoim narzekaniem, że żadna go nie chce jednak kiedy Shonn pojawił się na horyzoncie wiadomo było, że biedak nie ma żadnych szans na znalezienie kogokolwiek bo przecież kochana osoba już przed nim stała.
A Monica.. co ta kobieta ma do księgowych?!
No cóż.. z niecierpliwością czekam na kolejne twoje dzieci.
Idę jeszcze raz przeczytać "Pan pozna Panią... Pana"
Naprawdę gorąco polecam ten ebook :)
Pozdrawiam :*
Dorothea90
Ciepła, radosna opowieść o tym, że wszystko jest możliwe, że miłość można znaleźć nawet, jeśli jej się nie szuka. Opowiadanie na pewno poprawi humor każdemu. Odrobina sarkazmu tylko dodaje pikanterii, a przesympatycznych bohaterów nie można nie polubić.
OdpowiedzUsuńIdealna książka na chwilę odstresowania i relaksu.
Martutusia
Czy jest jeszcze możliwość kupna e-booka? Niestety po kliknięciu na link wyskakuje mi "strona internetowa jest niedostępna". Proszę o pomoc :)
OdpowiedzUsuń